Kategoria: Wojna

Mobilizacja

Jadąc 24 sierpnia do Płocka, do 8 Pułku Artylerii Lekkiej, byłem szczęśliwy. W kieszeni miałem kartę mob. Jechałem do mego dawnego pułku, w którym odbyłem ćwiczenia jako podchorąży. Trafiłem tam bezpośrednio ze Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim w roku 1935, zaopatrzony w Więcej…

1 września 1939

Do ostatniej chwili nie wierzyliśmy w wojnę. Wiedzieliśmy, że nie ustąpimy. I ta właśnie powszechna gotowość zdawała się wystarczającą gwarancją pokoju. My wiemy i równie dobrze wie Hitler – uspokajaliśmy się naiwnie. Może straszyć, szantażować, ale nie zacznie. Przygotowywaliśmy się do wojny, bo to Więcej…

Litwa, ojczyzna nie moja

Byliśmy na Litwie. Wkrótce zjawił się dowódca odcinka, major, który uprzednio dwukrotnie rozmawiał z nami po naszej stronie granicy. Było mi wstyd, gdy podkreślił, że nie śpieszyliśmy się do niewoli i że ostatni przekroczyliśmy granicę. Uzgodnił telefonicznie ze swymi władzami, co ma z nami robić. Więcej…

Z Kowna do Paryża

Pierwszy odcinek trasy do Paryża, Kowno-Tallin, przejechaliśmy bez trudności. Wojna, najsprawniejsza „agencja turystyczna”, zmuszała co prawda do nieoczekiwanych podróży, ale jednocześnie paraliżowała całkowicie zainteresowania turystyczno-architektoniczne. W Tallinie nie interesowały mnie ani zabytkowe śródmieście, ani portowe uliczki. Jedyną naprawdę pasjonującą sprawą było stwierdzenie, czy istnieje Więcej…

Drôle de guerre – dziwna wojna

Paryż znałem nieco już uprzednio. Z dwutygodniowej wycieczki z okazji Wystawy Kolonialnej i z trzymiesięcznej praktyki studenckiej, którą odbywaliśmy razem z Zosią w roku 1936. Uczyliśmy się Paryża ze znakomitych wykładów profesora Lecha Niemojewskiego na Wydziale Architektury, z książek i przewodników, z planu miasta. Więcej…

Bressuire

3 grudnia 1939 roku zostałem odkomenderowany z kilkudziesięcioma oficerami do Ośrodka Szkolenia Artyleryjskiego w Bressuire. Pomny na mój nieudany start wojenny z podobnej instytucji w Wilnie – bez entuzjazmu zameldowałem się na dworcu. Bressuire. Małe prowincjonalne miasteczko w departamencie Deux-Sèvres. W roku 1940 – Więcej…

Katastrofa Francji

Po francusku – Coëtquidan, po polsku – Koczkodan. Mieścina położona o 40 kilometrów od Rennes, stolicy Bretanii, wielki obóz jeńców niemieckich w czasie pierwszej wojny, później centrum organizacyjne armii Hallera, od października 1939 roku stała się ośrodkiem szkoleniowym i organizacyjnym Wojska Polskiego we Francji. Więcej…

Uczę się Anglii 1940 roku

– A cup of tea? – Może herbaty? To były pierwsze słowa, jakie usłyszałem w Anglii. Herbata była z mlekiem, bardzo słodka – w dużym, białym kubku. Towarzyszyła jej prostokątna pajda chleba z dżemem oraz starsza pani w okularach, uśmiechająca się do mnie życzliwie. Więcej…

1. Dywizjon Artylerii Lekkiej w Szkocji

Z radością przeniosłem się do namiotów w Symington. To już pachniało wojskiem. Handel dusz i wstępne zabiegi organizacyjne były za nami. Nasz 1 Dywizjon Artylerii Lekkiej powoli zaczynał się przeobrażać z teoretycznej liczby w schemacie organizacyjnym na sztabowym biurku w zaczątek prawdziwej jednostki. Dostaliśmy Więcej…

Królewskie odwiedziny

Nasz dywizjon najwidoczniej przypominał już prawdziwe wojsko, bo któregoś dnia dostaliśmy z dowództwa brygady poufny telefonogram zapowiadający w najbliższych dniach w St. Andrews wizytę „wysoko postawionych osobistości”. Dokładny termin wizyty, jak i osoby gości osłonięte były ścisłą tajemnicą. Telefonogram zalecał jedynie, by przećwiczyć Więcej…

Nauka jazdy

Jesienią 1940 roku cały korpus polski w Szkocji stał się wielką szkołą motoryzacji pod kierunkiem generała Tadeusza Kossakowskiego. Kto żyw, szedł na kursy jazdy. Pachniało to coraz bardziej prawdziwym wojskiem, a już na pewno prawdziwą benzyną. Ochotników na kurs było tylu, ilu Więcej…

Z artylerii do wywiadu

Na Nowy Rok 1941 odwiedził mnie w St. Andrews Andrzej Świątkowski. Dostał przydział do kadrowego oddziału bez żołnierzy. Nudził się, nie umiał sobie dać rady z bezczynnością. Przy kominku dyskutowaliśmy, w jaki sposób dostać się do Warszawy. W oddziałach w Szkocji przebąkiwano, że w Więcej…

Szkoła oficerów wywiadu

Z początkiem 1941 roku zostałem oficjalnie powołany na Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej. Odmeldowałem się w dowództwie dywizjonu, pożegnałem się z baterią. Wraz ze Stefanem Majewiczem pojechaliśmy do Londynu. W Londynie poczułem się bliżej wojny. W golfowo-uniwersyteckim St. Andrews o nieprzyjacielu mówiły komunikaty radiowe i Więcej…

Małpi Gaj

Nie wystarczało chcieć skakać na spadochronie do Polski. Trzeba było umieć. Od tego był właśnie Małpi Gaj. Oficjalna nazwa tej instytucji brzmiała co prawda znacznie dłużej i bardziej uroczyście: Ośrodek Szkoleniowy Samodzielnej Polskiej Brygady Spadochronowej w Uper Largo House. Ale używaniem tej nazwy nie Więcej…

Ringway

W Ringway w Międzynarodowym Ośrodku Szkolenia Spadochronowego oprócz nas skakali wówczas jeszcze Belgowie, Brytyjczycy, Czesi, Francuzi, Holendrzy i Norwegowie. Zadawaliśmy tam fasonu i nie zdarzyło się, by ktoś z Polaków odmówił skoku. A można było odmówić nawet już w powietrzu, nad otwartą dziurą, ze Więcej…

Odznaka spadochronowa

Po odbyciu kolejki skoków wróciliśmy do Brygady Spadochronowej, gdzie każdemu, kto odbył przepisaną liczbę skoków, wręczano odznakę spadochronową. Zaprojektował ją architekt-malarz, porucznik Marian Walentynowicz, wykorzystując zaprojektowaną przez siebie okładkę książki Ziemia gromadzi prochy. Orzeł o długich skrzydłach z nastawionymi szponami, spadający na ziemię. Na Więcej…

Czy chce pan lecieć?

– Porucznik Jankowski proszony jest do kierownika szkoły – zawiadomił mnie sierżant „Brzęczyk”, wchodząc na kolejne ćwiczenia z nadawania alfabetu Morse’a. Byliśmy już kilka tygodni po kursie spadochronowym, mieliśmy za sobą kilkudniowe przeszkolenie dywersyjne w polskim ośrodku cichociemnych. Pułkownik usadowił się wygodnie za biurkiem Więcej…

Kurs odprawowy

Gdy meldowaliśmy się z Jankiem Kochańskim w bazie skoczków spadochronowych VI Oddziału Sztabu, dwa pytania nurtowały nas przede wszystkim: z kim i kiedy będziemy skakać. Drużyna cichociemnych składa się z sześciu skoczków. Pozostałych czterech mieliśmy poznać w bazie. To niebagatelna rzecz dobór towarzyszy do Więcej…

Skok – Żółty alarm

Wróciliśmy właśnie z rannego strzelania, gdy wszedł porucznik Clauber i bez zwykłych uprzejmych uwag o pogodzie zapowiedział krótko: „Yellow warning for «Collars»” – Żółty alarm dla „Kołnierzyków”.”Żółty alarm”, to znaczy całkowita gotowość do skoku. Więc to już dziś wieczorem. Od kilku dni byłem w Więcej…

Skok – Halifax nr 9618

27 lutego 1942 roku rozpoczął się mój drugi cichociemny lot do Polski. Dochodziła godzina 18. Byliśmy w mesie na lotnisku. Tym razem szczęście nam dopisało. „Czerwony otok” przywiózł „operation today” nie tylko dla nas. Tej nocy po raz pierwszy w cichociemnej akcji miały lecieć Więcej…

Skok – Przepustka do Warszawy

Miejsce zrzutu na dziś… – major z „Szóstki” chwilę się zawahał, jakby do ostatniej chwili ważył decyzję – polana wśród zagajników, siedem kilometrów na północo-zachód od Wyszkowa. – Wskazywał na rozłożonej na stole mapie. Starałem się nauczyć tego wycinka mapy na pamięć. Zapamiętać każdą Więcej…

Skok – Przyjęcie cichociemnych

Luty 1967 – dwadzieścia pięć lat po skoku. W Pracowni Urbanistycznej Warszawy, gdzie pracowałem od 1946 roku, sekretarka przełączyła telefon do mnie: – Pan Urbaniak z Elektrimu do pana inżyniera. – Nie znam. Zacząłem rozmowę z nieznanym mi prokurentem Centrali Handlu Zagranicznego, ale już Więcej…

Pierwszy dzień w Warszawie

Wyszliśmy z Dworca Głównego w Aleje Jerozolimskie. Skręciliśmy w Marszałkowską w kierunku placu Zbawiciela. Byłem znowu u siebie. Szliśmy Marszałkowską. Po skoku, w drodze na stację w Wyszkowie, uzgodniliśmy, że w Warszawie pójdziemy na różne adresy kontaktowe: my dwaj z „Dżulem” na Puławską, pozostała Więcej…

„Ciotka”

„Ciotka” – osoba, fach, instytucja konspiracyjna, najserdeczniejsze wspomnienia każdego cichociemnego skoczka. I nie wykuty jeszcze tytuł na pomniku bohaterów i na wielu wojennych mogiłach. Z „ciotką” spotykał się każdy z nas zaraz po zgłoszeniu się na adres kontaktowy w Warszawie. „Ciotka” prowadziła do pierwszego Więcej…

Spotkanie z żoną

Zaprowadziła mnie „ciotka Antosia”. Nie miała zaufania do mojej samodzielności na ulicy. Umówiony lokal, prywatne mieszkanie w rejonie placu Narutowicza. Chwilowy brak prądu – częsta uciążliwość w okupowanej Warszawie – wyreżyserował uroczystą oprawę tego spotkania. Półki pełne książek, owalny mahoniowy stół, dwie Więcej…

Początek roboty

Wyobrażałem sobie, że dostanę przydział organizacyjny i robotę nazajutrz po zameldowaniu się w Warszawie, a tymczasem od kilku dni czekałem bezczynnie. Moje natarczywe nalegania o kontakt z właściwą komórką „ciotka Antosia” zbywała lakonicznym – nie nudź, czytaj gazety, zdążysz. Miałem do niej o to Więcej…

„Agaton”

Działalność wywiadowcza prowadzona była przez Oddział II Komendy Głównej AK, który w latach 1941-1944 obejmował 9 wydziałów. Jednym z nich był „198” – Legalizacja i Technika. Głównym zadaniem tego wydziału była „legalizacja”, to jest dostarczanie fałszywych dokumentów dla potrzeb wywiadu. Tak jak każda konspiracyjna Więcej…

„Gajewski”

W pracowniach fałszywych dokumentów niemałą rolę odegrali architekci. Nieprzypadkowo. Kiedy w kwietniu 1942 roku dostałem rozkaz zorganizowania Wydziału Legalizacji i Techniki wywiadu, stanąłem wobec problemu, gdzie szukać ludzi do takiej roboty. Odwaga to za mało, trzeba kwalifikacji dobrego kreślarza-grafika; narysować pieczęć lub tekst wydrukowany Więcej…

„Żmijewski”, „Blikle”, „Franaszek”

Przydatność architektów do roboty fałszywych dokumentów sprawdzona u „Gajewskiego” zadecydowała o tym, że i trzy następne nasze pracownie – „Żmijewski”, „Blikle” i „Franaszek” – miały architektoniczną obsadę. Latem 1942 roku wystartował „Żmijewski”. Prowadził tę pracownię Andrzej Strachocki z żoną Danutą – „Małgorzatą”. Z Andrzejem Więcej…

Foto i inne pracownie techniczne

Nieodzownym elementem naszej fałszerskiej działalności były pracownie fotograficzne. Mieliśmy dwie, a prowadzili je: Zdzisław Marcinkowski – „Senex”, wybitny artysta fotografik, rozmiłowany w warszawskiej Starówce, i inżynier Zbigniew Gniazdowski – „Inżynier”, fotografik, pionier kinematografii, jeden z pierwszych operatorów filmowych w Polsce. Pracowali obaj w swych domowych Więcej…

„Bracia Pakulscy”

Tak jak nazwy cukierni patronowały naszym pracowniom fałszywych dokumentów, tak zacna firma „Bracia Pakulscy” – niedościgły wzór dzisiejszych Delikatesów – użyczyła nazwy naszym pracowniom technicznym. Nazwy i tradycji dobrego zaopatrzenia. W niektórych działach prześcignęliśmy nawet firmę-patrona. U naszych „Braci Pakulskich” można było zamówić wszystko. Więcej…

„Philips”

Osobny dział „Braci Pakulskich” stanowiła pracownia radiowa „Philips”, którą kierował Adam Drzewoski – „Benon”, „Philips”. Do naszego wydziału dołączył wiosną 1943 roku z harcerskich Grup Szturmowych (GS), gdzie przeszedł przeszkolenie bojowe i praktykę w Małym Sabotażu. Studiował w Państwowej Szkole Elektrycznej drugiego stopnia i Więcej…

Łączność

Żeby nasze pracownie mogły funkcjonować i współdziałać ze sobą i z innymi komórkami AK – niezbędna była konspiracyjna łączność. Przekazywanie – pod okiem żandarmerii i gestapo – tajnych informacji i materiałów. Oficjalna poczta nie wchodziła w grę. Przez telefon można było przekazać tylko prostą Więcej…

Poczta

Na początku roku 1944 wpadliśmy na pomysł, który teoretycznie zabezpieczał naszą tajną pocztę przed Niemcami. Wykorzystaliśmy ich kult dla instytucji, pieczęci, dla słów: „Geheim” – tajne i „Dienstlich” – służbowe. Nasze przesyłki przestały być tajną pocztą AK, stały się oficjalną korespondencją pomiędzy niemieckimi instytucjami. Więcej…

„Skrzynka” i lokal kontaktowy

Uzupełniającym ogniwem łączności były „skrzynki pocztowe” i lokale kontaktowe. „Skrzynka” – to miejsce, w którym można było zostawić i odebrać wiadomość lub pocztę. Miała jeszcze tę dodatkową zaletę, że oddawca i odbiorca mogli być sobie nieznani. Wystarczyło znać miejsce i hasło. Lokal kontaktowy umożliwiał Więcej…

Mieszkanie

W okupowanej Warszawie wynajęcie pokoju komuś, o kim wiadomo było, że tkwi w robocie konspiracyjnej, a do tego jeszcze żyje na lewych papierach, było aktem świadomego ryzyka i odwagi. Gdyby nie tysiące ludzi, którzy nie bali się podjąć tego ryzyka, nie byłoby tak rozbudowanej Więcej…

Ostatnie dni okupacji

23 lipca 1944 roku staliśmy z „Krystyną” w milczącym tłumie na rogu Nowego Światu i Alei Jerozolimskich. Patrzyliśmy z satysfakcją i z pogardą. Niemcy uciekali. Nie cywilne władze i volksdeutsche, chyłkiem, po nocy, ładujący ukradziony dobytek na ciężarówki, ale wojsko niemieckie, jawnie, w biały Więcej…

Godzina „W”

We wtorek 1 sierpnia 1944 roku rano, na przekór historii, wiedziałem na pewno, że dziś Powstanie się nie zacznie. Od chwili ogłoszenia stanu czujności z dniem 25 lipca szef II Oddziału Sztabu, pułkownik „Makary” – Kazimierz Iranek-Osmecki, zarządził codzienne odprawy kierowników wydziałów dla zabezpieczenia szybkiej Więcej…

Rozmowa z płk „Makarym” Kazimierzem Irankiem-Osmeckim

Drugiego dnia Powstania spotkałem przed bramą cmentarza pułkownika „Makarego”. Był niedaleko, przyszedł nas odwiedzić. Podał adres Komendy AK: Dzielna 72, fabryka Kamlera. Przedstawiłem pułkownikowi „Makaremu” porucznika „Kubusia”, podporucznika „Wojtka” i kilku chłopców z „Agatona”. Wypytywał o wrażenia z pierwszego dnia walk, o uzbrojenie i Więcej…

Przeciwnatarcie na Woli

Odprawa u majora „Okonia” (Alfonsa Kotowskiego). Czołgi weszły w Górczewską. Część oddziałów z tego rejonu wycofała się na stanowiska „Czaty”. Mamy wyjść z „Czatą” do przeciwnatarcia. Wychodzimy przez bramę cmentarną na Młynarską. Od zachodu słychać zgrzyt czołgów i narastający ogień karabinów i peemów. Idziemy Więcej…

Patrol z Woli do Śródmieścia

Brak było wiadomości ze Śródmieścia. Poszliśmy na dalekie rozpoznanie. Było zbyt wielu ochotników na ten patrol, musiałem wybierać. „Witek”, „Jacek”, „Pakulski”, „Marek”, no i naturalnie „Kubuś”. Tym razem jako fotoreporter. Jeszcze nas wtedy ludzie pozdrawiali. Uzbrojeni żołnierze AK jeszcze ludziom dodawali otuchy. Jeszcze i Więcej…

Na Cmentarzu Ewangelickim przy Młynarskiej

Sztukasy nadleciały od zachodu. Było ich dużo. Leciały wysoko. Wydawało mi się, że lecą wolno. Potem kolejno każdy jakby się namyślił i chciał machnąć kozła, odrywał się od reszty i zawodząc nurkował w dół. Widać, jak bomby odłączają się od samolotu. Przez chwilę można Więcej…

Po odsiecz dla Starówki

Idąc z łączniczką na kwaterę pułkownika „Żywiciela”, dowódcy Żoliborza, nie mogłem się nadziwić. Domy, całe domy. Nawet z szybami w oknach. O 800 metrów od Starówki. Dni ich były co prawda policzone, ale Żoliborz odcięty od reszty miasta pozostawał jeszcze wówczas na uboczu działań Więcej…

W kanałach – ze Starówki do Śródmieścia

Mamy iść do Śródmieścia z meldunkiem pułkownika „Wachnowskiego” do generała Bora. Zgłaszam się u dowódcy Starego Miasta w kościele Św. Jacka na Freta, dokąd przeniósł on swój punkt dowodzenia po rozbiciu bombami i spaleniu budynku Archiwum Akt Dawnych na Długiej. Kościół jest od góry Więcej…

Wytyczne Programu Odbudowy Warszawy 26.IX.1944

W tych najcięższych dniach Powstania, w najbardziej nieoczekiwanym momencie przypomniałem sobie urbanistykę. Właściwie to przypomnieli mi ją podporucznik Stanisław Dziewulski i podporucznik Kazimierz Marczewski. Na Starym Mieście w Oddziale OW-PPS spotkałem kolegę architekta podporucznika Stanisława Dziewulskiego. Minęliśmy się przy którejś z barykad. Więcej…

Koniec

1 i 2 października obowiązywało obustronne zawieszenie broni od godziny 5 do 19. Warszawiacy nie kwapili się do wychodzenia z ruin miasta, natomiast tłumnie wychodzili na Pole Mokotowskie po kartofle i pomidory. Punktualnie o 19 2 października Niemcy wznowili obstrzał Śródmieścia. Musieli znać już Więcej…

Langwasser, Oflag 73

Langwasser, Oflag 73. Obóz jeniecki pod Norymbergą. Jesienią 1944 roku zastaliśmy tam kilka tysięcy oficerów włoskich i kilkuset oficerów rumuńskich. Niedawni sprzymierzeńcy Hitlera w ostatniej chwili zdążyli jeszcze zostać oficjalnie wrogami III Rzeszy. Siedzieli w niewoli od kilku miesięcy, wyczekując końca wojny. Otoczeni drutami Więcej…

Colditz, Oflag IV C

5 lutego 1945 roku, niespodziewanie, kazano nam się spakować i pod silną eskortą przewieziono nas do Saksonii do obozu w Colditz. Colditz – Oflag IV C. Sonderlager, Straflager – obóz specjalny, obóz karny – jak mówili Niemcy. „The bad boy’s camp” – „Obóz dla Więcej…

Pułkownik Kazimierz Iranek-Osmecki – „Makary”

„Antoni”, „Makary”, „Heller” – emisariusz do kraju, cichociemny, szef Wywiadu AK. Mój szef i przyjaciel. Po raz pierwszy spotkałem go jesienią 1941 roku w Londynie, w Szkole Oficerów Wywiadu. Mówił nam o życiu w okupowanej Warszawie, z której niedawno wrócił. Dla wprowadzenia w błąd Więcej…

Bogdan Juliusz Piątkowski – „Dżul”, „Mak”

Duszą naszej baterii był „Dżul” – porucznik Bogdan Juliusz Piątkowski, oficer ogniowy 1 baterii. Oficer zawodowy 1 Dywizjonu Artylerii Konnej im. gen. Bema w Warszawie, jeździec-zawodnik, zamiłowany koniarz i psiarz. Artylerzysta o bohaterskiej karcie bojowej we wrześniu, o czym dowiedziałem się znacznie później i Więcej…

Jan Rogowski – „Czarka”

Nieśmiały, nie umiejący „przepychać się do przodu”, przedmiot życzliwych kpin „Dżula” w szkockim garnizonie i na cichociemnych kursach. Pierwszy spośród „Kołnierzyków” odznaczony Krzyżem Virtuti Militari. Niezawodny w potrzebie kolega i przyjaciel. Los nie szczędził mu najgorszego. Zanim go zamordowali gestapowcy w Radomiu, wiedział, kto Więcej…

Kazimierz Leski – „Bradl”

„Bradl”, oficer wywiadu, w Powstaniu dowódca kompanii u „Sławbora”, odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych. Spotykałem się z nim w latach 1942-1944, jak na stosunki konspiracyjne, dość często. Gdy mi przekazywał ludzi z komórki legalizacyjnej, którą uprzednio prowadził, przy Więcej…

Biała furażerka (obecnie w zbiorach Muzeum Powstania Warszawskiego)

Czy biała furażerka powstańcza może być przyczyną mówienia o niej w tym rozdziale? Czy nie powinna spoczywać spokojnie w szufladzie, wśród powstańczych reliktów dziadka, pokazywana – byle nie za często – wnukom? Dostałem tę białą furażerkę od „Krystyny” na kilka dni przed Więcej…