Kategoria: Anglia 1941 - 42

Królewskie odwiedziny


Nasz dywizjon najwidoczniej przypominał już prawdziwe wojsko, bo któregoś dnia dostaliśmy z dowództwa brygady poufny telefonogram zapowiadający w najbliższych dniach w St. Andrews wizytę „wysoko postawionych osobistości”. Dokładny termin wizyty, jak i osoby gości osłonięte były ścisłą tajemnicą. Telefonogram zalecał jedynie, by przećwiczyć z baterią: „Czołem Wasza Królewska Mość”.

Wreszcie ustalono i termin wizyty. Dowódca brygady zarządził gotowość oddziałów na ósmą rano. Nasz pułkownik, dowódca dywizjonu, zapowiedział na wszelki wypadek wizytację baterii na szóstą. Dowódca baterii dołożył swoje dwie godziny – to już zrobiła się czwarta. Ale pogodził wszystkich ogniomistrz szef, decydując, że lepiej nie kładźmy się spać wcale, to zdążymy wyczyścić sprzęt i oporządzenie.

Dostojni goście zjawili się w towarzystwie generała Sikorskiego i licznego grona oficerów polskich i angielskich z przysłowiową punktualnością brytyjskich monarchów o godzinie dziesiątej. Jerzy VI wydał mi się znacznie bardziej wymizerowany i zmęczony od swych oficjalnych portretów i fotografii, ubrany w mundur wojsk lądowych i cywilny, ciepły, wielbłądzi płaszcz. Chodził o lasce. Był nieco przerażony niezrozumiałą, ale gromko skandowaną odpowiedzią, którą odkrzyknęliśmy na jego ciche i mocno cywilne przywitanie.

Najbardziej spodobała się nam królowa. Korpulentna, energiczna Szkotka, która wbrew przewidywanemu ceremoniałowi wizyty wdała się w rozmowę z Jankiem Rose, najmłodszym podchorążym naszej baterii. A później ku wyraźnemu zgorszeniu wytwornych adiutantów generała Sikorskiego zatrzymała się o trzy minuty za długo przy moim popisowym numerze, jakim było rysowanie szkicu widokowego z zaimprowizowanego punktu obserwacyjnego w terenie. W końcu jednak nawet dowódca brygady generał Paszkiewicz spojrzał na mnie życzliwie, gdy Jej Królewska Mość poprosiła, bym jej wręczył na pamiątkę wykonany szkic. Nie przypuszczam, by wzbogacił on galerię zamku Windsor, ale byłem zachwycony królową.

Wizyta królewska zainaugurowała sezon dostojnych odwiedzin. Wizytował nasz dywizjon Szef Imperialnego Sztabu gen. sir Alan Brooke i książę Kentu. Ukoronowaniem uroczystości była ceremonia nadania generałowi Sikorskiemu doktoratu honoris causa Uniwersytetu St. Andrews. Doktorant podkreślił, że choć wojsko polskie walczyło w tylu miejscach i tylu krajach, nigdzie nie doz

nało gorętszego przyjęcia niż w Szkocji. Walka toczy się nie tylko o prawa Polaków do niepodległości, ale o wolność całego chrześcijańskiego świata. Mówił o kraju, o masowych egzekucjach, deportacjach i grabieżach. Przedstawił swoją tezę o stosunku wojska i prawa: choć prawo opiera się na sile, sama siła nie stanowi prawa, które wywodzi się z pojęcia słuszności. Potem była uroczysta promocja wygłoszona po łacinie, średniowieczne togi senatu uniwersyteckiego i świetny chór oficerski naszego dywizjonu pod batutą porucznika Kołaczkowskiego.

Utkwił mi ten dzień szczególnie mocno w pamięci, bo Zosia Sikorska-Leśniowska – moja dawna koleżanka z lekcji tańca – przywiozła do St. Andrews nową fotografię Magdalenki.

Powyższy tekst jest skrótem fragmentów książki „Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie”.

 

wróć na początek