Kategoria: Powstanie

Rozmowa z płk „Makarym” Kazimierzem Irankiem-Osmeckim

Drugiego dnia Powstania spotkałem przed bramą cmentarza pułkownika „Makarego”. Był niedaleko, przyszedł nas odwiedzić. Podał adres Komendy AK: Dzielna 72, fabryka Kamlera. Przedstawiłem pułkownikowi „Makaremu” porucznika „Kubusia”, podporucznika „Wojtka” i kilku chłopców z „Agatona”. Wypytywał o wrażenia z pierwszego dnia walk, o uzbrojenie i zaopatrzenie. Oglądał nasz odcinek. Rad był z postawy chłopców, ich zapału i służbistości, którą staraliśmy się nadrobić braki uzbrojenia i umundurowania. Z dumą pokazaliśmy pułkownikowi nasz samochód zaparkowany pod drzewami na cmentarzu.

Nie kryłem, że nastroje w oddziałach są bardzo różne i w znacznej mierze zależą od posiadanego uzbrojenia. Niewiele mogłem pułkownikowi „Makaremu” powiedzieć, wiele chciałem się dowiedzieć od niego. Starał się nas podnieść na duchu. Mówił o sukcesach w Śródmieściu. O innych dzielnicach nie mówił, zasłaniając się brakiem wiadomości. Gdy go odprowadzałem sam w kierunku Dzielnej, już całkiem szczerze naświetlił sytuację. Komenda AK nie miała pełnego rozpoznania. Wiadomo było jednak, że nawet w Śródmieściu, gdzie sytuacja wyglądała najbardziej pomyślnie, nie osiągnięto zamierzonych celów. Meldunki mówiły o dobrym nastroju wśród powstańców i pełnym poparciu Powstania przez ludność Warszawy. Brak było łączności z innymi dzielnicami. Z bardzo niepełnych informacji wynikało, że zaskoczenie Niemców nie udało się i wszystkie ważne punkty pozostały w ich rękach. Oddziały AK wykazały wspaniałego ducha walki, ale poniosły ciężkie straty. Uzbrojenie wszędzie słabe, jeszcze słabsze niż u nas. Grozi brak amunicji. Dowództwo AK nie nawiązało jeszcze łączności radiowej z Londynem. Okazało się, że w pośpiechu przygotowań nie zabrano do fabryki Kamlera żadnej z dziewięciu znajdujących się w Warszawie wypróbowanych stacji radiowych typu „Wanda”, ale nowy sprzęt, przeznaczony specjalnie na wypadek Powstania do użytku Komendy AK. Przez kilka godzin nie zdołano uruchomić nowej aparatury i dopiero nazajutrz, to jest 2 sierpnia, radiostacja ta nawiązała łączność z Londynem.

Pułkownik „Makary” nie taił, że Komenda AK nie panuje nad sytuacją, ale podkreślał z naciskiem, że generał Bór zdecydował prowadzić dalej walkę aż do rozstrzygnięcia.
Nie przypuszczałem, że już pierwszego dnia walk powstawały takie wątpliwości. Z ciężkim sercem wracałem na cmentarz do plutonu.

Powyższy tekst jest skrótem fragmentów książki „Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie”.

wróć na początek