Kategoria: Anglia 1941 – 42
Uczę się Anglii 1940 roku
– A cup of tea? – Może herbaty? To były pierwsze słowa, jakie usłyszałem w Anglii. Herbata była z mlekiem, bardzo słodka – w dużym, białym kubku. Towarzyszyła jej prostokątna pajda chleba z dżemem oraz starsza pani w okularach, uśmiechająca się do mnie życzliwie. Więcej…
1. Dywizjon Artylerii Lekkiej w Szkocji
Z radością przeniosłem się do namiotów w Symington. To już pachniało wojskiem. Handel dusz i wstępne zabiegi organizacyjne były za nami. Nasz 1 Dywizjon Artylerii Lekkiej powoli zaczynał się przeobrażać z teoretycznej liczby w schemacie organizacyjnym na sztabowym biurku w zaczątek prawdziwej jednostki. Dostaliśmy Więcej…
Królewskie odwiedziny
Nasz dywizjon najwidoczniej przypominał już prawdziwe wojsko, bo któregoś dnia dostaliśmy z dowództwa brygady poufny telefonogram zapowiadający w najbliższych dniach w St. Andrews wizytę „wysoko postawionych osobistości”. Dokładny termin wizyty, jak i osoby gości osłonięte były ścisłą tajemnicą. Telefonogram zalecał jedynie, by przećwiczyć Więcej…
Nauka jazdy
Jesienią 1940 roku cały korpus polski w Szkocji stał się wielką szkołą motoryzacji pod kierunkiem generała Tadeusza Kossakowskiego. Kto żyw, szedł na kursy jazdy. Pachniało to coraz bardziej prawdziwym wojskiem, a już na pewno prawdziwą benzyną. Ochotników na kurs było tylu, ilu Więcej…
Z artylerii do wywiadu
Na Nowy Rok 1941 odwiedził mnie w St. Andrews Andrzej Świątkowski. Dostał przydział do kadrowego oddziału bez żołnierzy. Nudził się, nie umiał sobie dać rady z bezczynnością. Przy kominku dyskutowaliśmy, w jaki sposób dostać się do Warszawy. W oddziałach w Szkocji przebąkiwano, że w Więcej…
Szkoła oficerów wywiadu
Z początkiem 1941 roku zostałem oficjalnie powołany na Kurs Doskonalący Administracji Wojskowej. Odmeldowałem się w dowództwie dywizjonu, pożegnałem się z baterią. Wraz ze Stefanem Majewiczem pojechaliśmy do Londynu. W Londynie poczułem się bliżej wojny. W golfowo-uniwersyteckim St. Andrews o nieprzyjacielu mówiły komunikaty radiowe i Więcej…
Małpi Gaj
Nie wystarczało chcieć skakać na spadochronie do Polski. Trzeba było umieć. Od tego był właśnie Małpi Gaj. Oficjalna nazwa tej instytucji brzmiała co prawda znacznie dłużej i bardziej uroczyście: Ośrodek Szkoleniowy Samodzielnej Polskiej Brygady Spadochronowej w Uper Largo House. Ale używaniem tej nazwy nie Więcej…
Ringway
W Ringway w Międzynarodowym Ośrodku Szkolenia Spadochronowego oprócz nas skakali wówczas jeszcze Belgowie, Brytyjczycy, Czesi, Francuzi, Holendrzy i Norwegowie. Zadawaliśmy tam fasonu i nie zdarzyło się, by ktoś z Polaków odmówił skoku. A można było odmówić nawet już w powietrzu, nad otwartą dziurą, ze Więcej…
Odznaka spadochronowa
Po odbyciu kolejki skoków wróciliśmy do Brygady Spadochronowej, gdzie każdemu, kto odbył przepisaną liczbę skoków, wręczano odznakę spadochronową. Zaprojektował ją architekt-malarz, porucznik Marian Walentynowicz, wykorzystując zaprojektowaną przez siebie okładkę książki Ziemia gromadzi prochy. Orzeł o długich skrzydłach z nastawionymi szponami, spadający na ziemię. Na Więcej…
Czy chce pan lecieć?
– Porucznik Jankowski proszony jest do kierownika szkoły – zawiadomił mnie sierżant „Brzęczyk”, wchodząc na kolejne ćwiczenia z nadawania alfabetu Morse’a. Byliśmy już kilka tygodni po kursie spadochronowym, mieliśmy za sobą kilkudniowe przeszkolenie dywersyjne w polskim ośrodku cichociemnych. Pułkownik usadowił się wygodnie za biurkiem Więcej…
Kurs odprawowy
Gdy meldowaliśmy się z Jankiem Kochańskim w bazie skoczków spadochronowych VI Oddziału Sztabu, dwa pytania nurtowały nas przede wszystkim: z kim i kiedy będziemy skakać. Drużyna cichociemnych składa się z sześciu skoczków. Pozostałych czterech mieliśmy poznać w bazie. To niebagatelna rzecz dobór towarzyszy do Więcej…