Kategoria: Rodzina

Czesław Jankowski – mój Ojciec

Czesław Jankowski – mój Ojciec, adwokat, działacz społeczny, harcerz, varsavianista. Urodził się w Warszawie 21 lipca 1880 roku z ojca Romana, fabrykanta powozów, i Wandy z Trapszów, córki Aleksandra ze znanej rodziny warszawskich aktorów. W roku 1906 poślubił Elżbietę ze Śliwickich, córkę Franciszka, lekarza, i Zofii z Rodysów. Odkąd sięgają moje dziecinne wspomnienia – mówiliśmy o nim ,,Burek”. Skąd się to wzięło, nie wiem, ale tak nazywała go rozpieszczona dzieciarnia. Wziąłem sobie to przezwisko jako cichociemny pseudonim przy skoku do Polski.

Odkąd cokolwiek pamiętam, widzę jego niebieskie, uśmiechnięte oczy i kręconą czuprynę – z biegiem lat coraz mocniej przyprószoną siwizną, pamiętam energię i żywotność umysłu, słyszę jego głos, jak mi coś cierpliwie tłumaczy. Był mi przyjacielem i kolegą.

Z opowiadań rodzinnych zapamiętałem jego uczniowską historię, głośną w Warszawie w końcu lat dziewięćdziesiątych. Będąc uczniem VII klasy w III Gimnazjum Męskim, na skutek szykan natury politycznej ze strony nauczycieli Rosjan na lekcji targnął się na swe życie, strzelając w otwarte usta z pistoletu. Przepis na nieuchronne samobójstwo niewiarygodnym zbiegiem okoliczności zawiódł. Kula utkwiła w czaszce, dokładnie między dwiema półkulami mózgu, nie naruszając jego funkcji. Wypadek przez kilka dni był sensacją Warszawy, a przez kilkadziesiąt lat przyczyną bólów głowy, na które skarżył się Ojciec przy zmianach pogody. Zaniepokojone tym wypadkiem rosyjskie władze szkolne umożliwiły mu dowolny wybór szkoły, z czego skorzystał, przenosząc się do V Gimnazjum, które ukończył w roku 1899. Studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończył w roku 1904. W okresie walk o szkołę polską współpracował w organizowaniu strajków. Próba niedoszłego samobójstwa nie wyleczyła mego ojca z zapalczywości i gorących przekonań politycznych, o czym świadczył przestrzał ręki w pojedynku, pamiątka z lat studenckich, podczas których aktywnie współdziałał w organizowaniu strajków szkolnych w roku 1905.

Jako początkujący prawnik aplikował w kancelarii słynnego już wówczas obrońcy politycznego Stanisława Patka, z którym zachował przyjaźń i był jego pełnomocnikiem, gdy Patek sprawował godność posła Polski w Moskwie. Przez wiele lat był sekretarzem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości, kuratorem domów na Kanonii.

Po swym patronie adwokackim – wielkim kolekcjonerze – przejął zamiłowanie do zbieractwa. Pamiętam gabinet Ojca z bogatą kolekcją antyków, z rysunkiem Gierymskiego nad biurkiem i pyszną akwarelą Fałata nad mahoniową rekamierą (oba ukradło gestapo), z kolekcją polskiej porcelany i kryształów, numizmatów i emblematów wojskowych, z których dziwnym trafem zachował mi się mały, ciemny Krzyż Virtuti Militari z 1831 roku. Obok gabinetu Ojca, zgodnie z adwokacką tradycją tamtych lat, była poczekalnia z dużą, szafą biblioteczną, która zaraziła mnie ojcowską namiętnością do varsavianów. Ocalało mi z ojcowskiej biblioteki pięć tomów ,,Pamiętnika Warszawskiego” z 1815-1816 roku, znaczonych jego pieczątką z nazwiskiem na otoku i z harcerską lilijką pośrodku.

Smaku antyków nauczyłem się dopiero później, ale pierwsze emocje kolekcjonerskie przeżywałem, gdy siedząc na kolanach Ojca, ostrożnie przewracałem kartki w grubym albumie znaczków pocztowych lub w dowód szczególnego zaufania wkładałem pęsetką znaczki do podręcznego klasera. ,,Tasmanię z tapirem” – pamiętam do dziś.

Przyjaźń i koleżeństwo z Ojcem zakwitły nowym blaskiem w harcerstwie. Harcerstwo było jego życiową pasją. Był jednym z założycieli harcerstwa w Polsce (wówczas jeszcze skautingu). W roku 1911 wchodzi w skład Naczelnej Komendy Skautowej dla drużyn zaboru rosyjskiego. Publikuje artykuły o problematyce skautowej w wydawanym w Warszawie czasopiśmie ,,Skaut”. W roku 1913 wraz z księdzem Kazimierzem Lutosławskim, Alojzym Pawełkiem i Henrykiem Sicińskim prowadzi kurs skautowy, organizowany przez Naczelną Komendę Skautową dla Warszawy. W grudniu 1913 roku na tymże kursie otrzymuje Krzyż Harcerski podczas pierwszej ceremonii wręczania nowo wprowadzonego odznaczenia (zamiast dotychczasowej lilijki) z rąk autora projektu krzyża księdza Kazimierza Lutosławskiego. Był drużynowym 3 WDH (Warszawskiej Drużyny Harcerskiej) przy szkole Konopczyńskiego. Na początku wojny 1914 działał jako współzałożyciel Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej, późniejszego PCK. Po demobilizacji z wojska, do którego wstąpił ochotniczo w roku 1920, wrócił do umiłowanej pracy harcerskiej. Rezygnując z naczelnych stanowisk, prowadził jako drużynowy 21 WDH przy Szkole Mazowieckiej, do której chodziliśmy obaj z bratem. Drużyna, chyląca się do upadku w chwili, gdy Ojciec ją obejmował, wkrótce stała się jedną z czołowych drużyn warszawskich. Gdy będąc w klasie trzeciej, otrzymałem z rąk Ojca-drużynowego krzyż harcerski, nie bardzo wówczas rozumiałem, dlaczego miał łzy w oczach.

Po kilku latach objąłem po Ojcu funkcję drużynowego 21 WDH. Wspólnie z Ojcem byliśmy w 1929 roku w Anglii na Jamboree w Arrow Park pod Liverpoolem, on jako drużynowy pierwszej reprezentacyjnej drużyny warszawskiej, ja jako zastępowy ,,Czapli” w tejże drużynie. Nie byle jakiego zastępu! Wygraliśmy międzynarodowy konkurs, kto szybciej zagotuje wodę na ognisku i zaparzy herbatę dla odwiedzającego nasz obóz sędziwego założyciela skautingu generała Baden-Powella (do dziś podejrzewam, że woda nie była całkiem zagotowana).

W roku 1934 Ojciec mój został zwolniony ze stanowiska kierownika Biura Dochodzeń Dyscyplinarnych Zarządu Miasta przez sanacyjnego komisarycznego prezydenta miasta Kościałkowskiego, ponieważ – jak mówiono – w sposób zbyt dosłowny i bezkompromisowy rozumiał wysunięte przez tego prezydenta hasło: „Każdemu obywatelowi należy się szklanka czystej wody.”

Jakże zazdrościłem Ojcu jego młodości pełnej przygód politycznych i wojennych ja, student Wydziału Architektury, do którego uśmiechało się życie wygodne i jak mi się wówczas wydawało, w miarę nudne i całkowicie uregulowane.

We wrześniu 1939 Czesław Jankowski był komendantem obrony przeciwlotniczej IV Obwodu. Po upadku Warszawy szybko otrząsnął się z przygnębienia. Od pierwszych miesięcy okupacji działał aktywnie w SZP i ZWZ. Do ostatka pozostał wierny swym dwóm życiowym pasjom – harcerstwu i Warszawie.

Na przełomie lat 1939-40 podejmował próby scalenia rozdrobnionych poczynań organizacyjnych młodzieży harcerskiej. Był pierwszym komendantem „Żbika”, oddziału bojowego, który powstał z 21 WDH. Nadano mu kryptonim „Żwawy Burek”, co było harcerskim pseudonimem Ojca.

Uczestniczył w oficjalnej interwencji u władz niemieckich w sprawie spalonego i zdewastowanego Zamku Królewskiego. Na własną rękę prowadził kartotekę Volksdeutschów, którą gestapo znalazło podczas aresztowania.

Rozstałem się z Ojcem 3 września 1939 roku na Dworcu Głównym w Warszawie. Widzę w tłumie jego siwą głowę i gest ręki, którym dodawał mi otuchy na drogę. ,,My wszyscy jesteśmy zdrowi, choć nam jest tak jak wszystkim niewypowiedzianie ciężko, nie tracimy nadziei…” – napisał do Francji.

21 czerwca 1940 roku kampania francuska została zakończona. Tego samego dnia na pokładzie brytyjskiej korwety wylądowałem w Plymouth.

Tego samego dnia w Palmirach pod Warszawą Niemcy rozstrzelali mego Ojca i Brata.

Powyższy tekst jest skrótem fragmentów książki „Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie”.

Linki
Stanisław Patek
Historia krzyża harcerskiego

 

wróć na początek