Kategoria: Wspomnienia o Stanisławie Jankowskim

Jan Nowak – Jeziorański: Wspomnienie o Agatonie

Jan Nowak – Jeziorański , fragment książki „Polska z bliska” wyd. SIW Znak sp. z o. o. 2003

Agaton

Niezwykle bogaty życiorys legendarnego Agatona, inżyniera Stanisława Jankowskiego, to wielka romantyczna przygoda człowieka zakochanego w Polsce i w Warszawie.

Wyrastał w odrodzonej Rzeczypospolitej. Ojciec jego, Czesław, był jednym z założycieli ZHP. Rozstrzelany został wraz z drugim synem, Andrzejem, w Palmirach. Stanisława Jankowskiego wychowywał dom rodzinny i harcerstwo. Został w 1927 roku drużynowym 21.Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, tej samej, która zawdzięczała swe powstanie jego ojcu, Czesławowi Jankowskiemu.

Już przed wybuchem wojny zapowiadał się na niezwykle uzdolnionego architekta. W czasie kampanii wrześniowej dostał się do niewoli w Wilnie, ale w obozie jenieckim długo miejsca nie zagrzał. Uciekł z niewoli, przedostał się do Sztokholmu, stamtąd do Francji. Zaciągnął się do powstającego wojska polskiego. Po klęsce Francji wyjechał do Szkocji. Koszarowa bezczynność dała mu się szybko we znaki, więc zgłosił się ochotniczo na powrót do Polski charakterze cichociemnego.

Po dwóch nieudanych próbach lotu nad Polską został zrzucony pod Wyszkowem 4 marca 1942 roku. Dziwnym zbiegiem okoliczności zmarł dokładnie w sześćdziesiątą rocznicę powrotu na ojczystą ziemię.

Przed zrzutem został wyszkolony na kierownika komórki „legalizacyjnej”, podrabiającej fałszywe kennkarty i ausweisy oraz wszelkiego rodzaju przepustki i inne dokumenty niemieckie. Umożliwiły one egzystencję i poruszanie się setkom podziemnych działaczy. W czasie Powstania Warszawskiego wyróżnił się niezwykłą odwagą i umiejętnością dowodzenia w walkach na Starówce.

Nie było wtedy czasu na nadawanie odznaczeń, ale Agaton swoje Virtuti Militari zdobył w walkach powstańczych. Ze Starówki przedostał się kanałami do Śródmieścia. W ostatnich dniach Powstania został adiutantem dowódcy AK. Od niego to Bór – Komorowski dowiedział się, że Londyn nadał wiadomość o mianowaniu go naczelnym wodzem.

Jankowski mógł z łatwością uniknąć niewoli.  Uważał jednak, że jego obowiązkiem jest pozostać przy gen. Borze – Komorowskim. Razem z nim poszedł więc do obozu w Colditz. Poznałem go, gdy z generałami Borem – Komorowskim i Pełczyńskim pojawił się w Londynie po oswobodzeniu obozu. Od razu nawiązała się między nami bliska przyjaźń. Mało który z moich przyjaciół miał tak jasno ustalony cel życiowy i zaplanowaną do niego drogę. Pamiętam naszą dyskusję, gdy Agaton uznał, że jego obowiązkiem jako architekta jest powrót do kraju i udział w odbudowie doszczętnie zniszczonej stolicy. Przestrzegałem go, że w jego wypadku musi się to skończyć uwięzieniem. Nie wywarło to na nim żadnego wrażenia.

W ówczesnych, pojałtańskich nastrojach panujących na emigracji w Londynie powrót do kraju będącego pod rządami Stalina i jego polskich marionetek był uznawany za wyłom w solidarnym froncie odmowy i bojkotu wasalnego reżimu komunistycznego. W naszych rozmowach doszliśmy jednak do wspólnego stanowiska, że trzeba grać na dwóch fortepianach. Potrzebna jest obecność Polaków w obozie zachodnim, ale miejsce architektów i lekarzy jest w Polsce. Nasze drogi rozchodziły się, ale był jakby uzgodniony podział ról. Cel został ten sam. Aby lepiej przysposobić się do swojego zadania, Jankowski ukończył roczne studium architektoniczne w Liverpoolu.

Pamiętam dzień pożegnania, gdy razem z moją żoną, łączniczką Gretą, odprowadzaliśmy Agatona na stację kolejową, skąd odjeżdżał do portu, gdzie czekał na repatriantów polski statek. Żegnaliśmy przyjaciela serdecznie i z głębokim niepokojem. W tym czasie powrót do Polski adiutanta gen. Bora – Komorowskiego połączony był z niebezpieczeństwem aresztowania, więzienia, a może nawet czegoś gorszego. Agaton dobrze o tym wiedział.  Jechał  z zamiarem trzymania się z daleka od polityki i jakiejkolwiek działalności podziemnej. Wszystko miało być podporządkowane jednemu celowi: odbudowywaniu stolicy. Zgłosił się od razu do Biura Odbudowy Warszawy. Jemu to między innymi zawdzięcza Warszawa  Trasę W – Z i MDM. Przy jego czynnym udziale powstał plan perspektywicznego rozwoju stolicy. Po latach miasto odwdzięczy mu się nadaniem obywatelstwa honorowego.

Gdy byłem dyrektorem Rozgłośni Polskiej RWE, rzadko, i tylko przez zaufanych przyjaciół, dawaliśmy sobie znaki, że stara przyjaźń i wzajemny szacunek wciąż żyją. Korespondencję nawiązaliśmy dopiero w późnych latach osiemdziesiątych, gdy obręcz reżimu się rozluźniła. Dziewięć miesięcy przed powstaniem Solidarności otrzymałem od Agatona jego fascynujące, dwutomowe wspomnienia  Z fałszywym ausweisem w prawdziwej Warszawie.  Podpisał się : „Niegdyś, dawno temu cichociemny Agaton”.

Gdy po czterdziestu pięciu latach powróciłem do Warszawy, odwiedziłem Jankowskich na Moniuszki i poznałem jego drugą żonę Hankę, powstańczą sanitariuszkę, i ich dzieci. (Pierwsza żona Zosia, zginęła wraz z matką w Oświęcimiu.  Działała w komórce „Dorsze” opiekującej się jeńcami angielskimi, którzy uciekli z niewoli.)

Nasze drogi zbiegły się w tym jednym punkcie, jakim była dla nas obu Warszawa.

Żywot Agatona to jakby dwa wielkie tomy. Pierwszy poświęcony jest walce. Drugi – odbudowie ze zgliszcz rodzinnego miasta, które w tej walce uległo totalnemu zniszczeniu. Całość to służba Polsce.

Wspomnienie umieszczone za zgodą Wydawnictwa SIW Znak sp. z o. o.

wróć na początek